Nie taki kozak z Renegata
W działach: Literatura | Odsłony: 4UWAGA!!! W dalszej części tekstu mogą występować spoilery, także czytasz na własną odpowiedzialność!
-----------------------------
Właśnie kończę czytać Renegata Magdy Kozak. O ile Nocarz był naprawdę miłą lekturą do poduszki, to z drugą częścią nie jest już tak wesoło. Czasem lubię zjeść odgrzewanego schabowego, ale zazwyczaj nieprzyjemnie mi się odbija. Notomiast po Renegacie odczuwam naprawdę nieprzyjemny ból brzucha i bierze mnie na wymioty.
Zacznijmy może od głównego bohatera. Vesper - były nocarz - wyszkolony niczym najlepsi antyterroryści plus na dokładke zdolności wampirze. Wychodzi na to, że powinniśmy mieć do czynienia z kawałem chodzącego terminatora. Autorka jednak wplata do całości mroczne i cierpiące rozważania egzystencjonalne, z którymi główny bohater nijak nie potrafi sobie poradzić. Przyznam, że o ile w Nocarzu było to co najwyżej drażniące, o tyle w Renegacie wysuwa się na pierwszy plan i powoduje odruch wymiotny. Być może Kozak próbuje naśladować Rice (która notabene przesadzała jeśli chodzi o wymiar cierpienia wampira), ale wychodzi jej to dość groteskowo. Wystarczy, że zacytuje tutaj słowa Iman z jej recenzji:
Jednak tak naprawdę nawet wiejska gospodyni łatwiej by sobie radziła z jego problemami - Ot co.
Spójrzmy na samą fabułę. Vesper przechodzi na stronę renegatów, do których (o losie!) zaczyna odczuwać sympatię, przez co wali mu się cały światopogląd. Pamiętacie jeszcze Nocarza? To pozmieniajcie tylko imiona i nazwy lokacji, i już mamy Renegata. Tyle w tej kwestii.
Dodatkowo powieść napisana jest tak sucho i bez polotu, że człowieka krew zalewa. A gdy do tego dodać wrzucone na siłe przekleństwa (fakt, przecież slogany reklamowe głoszą: "Kobieta pisząca męską ręką!" i inne tego typu bzdury) lub powtarzająca się maniera pisania "itede, itepe" to już gorzej być nie może. Ok - całość napisana jest naprawdę przystępnym językiem i pewnie młodzież będzie się zachwycała zawartymi tekstami piosenek w książce, jednak chyba nie tędy droga? Nie oczekuje jakiegoś kwiecistego stylu, ale jak tak właściwie po przeczytaniu Nocarza i prawie Renegata nie wiem jak wyglądają główni bohaterowie!
Wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Że tego typu powieść wspina się na wyżyny listy sprzedawalności w Empiku czy jakiś innych sklepach i staje się niezwykle popularna, co prowadzi do tego, że nieświadomy niczego osobnik wyrabia sobie błędne pojęcie o fantastyce. Bo Renegat zalicza się jednak do fantastyki, mimo że tak właściwie to powieść sensacyjna z płytką, banalną i co najgorsze - oklepaną i przewidywalną fabułą.
Nie wiem jak Wy, ale ja zdecydowanie bardziej wolę inne disco polo polskiej fantastyki, czyli panów PP (Pilipiuka i Piekarę), którzy jednak potrafili znudzić mnie po jakiś czterech tomach o swoich bohaterach numero uno. Kozak natomiast zjada swój ogon po drugim tomie, co nie wróży dobrze na przyszłość. A pomyśleć, że jej pierwsze opowiadania naprawdę zrobiły na mnie duże wrażenie.