» Blog » Gra o Tron vs. Szogun
09-02-2009 01:26

Gra o Tron vs. Szogun

W działach: Planszówki | Odsłony: 150

Gra o Tron vs. Szogun
Po przeczytaniu Gry o Tron zapragnąłem zagrać w planszówkę pod tym samym tytułem. Akurat w wakacje wyszła polska edycja, więc niewiele się zastanawiając, kupiłem ją. Wykonanie świetne, po kilku partiach wrażenia naprawdę pozytywne. To była tak właściwie moja pierwsza duża strategiczna gra planszowa w jaką miałem okazję zagrać. Wcześniej najczęściej grywałem w jakieś przygodówki kooperacyjne (Arkham Horror) bądź szybkie karcianki (Bang, Wiochmen). GoT więc był dla mnie czymś zupełnie nowym i nie zawiodłem się. Jednak na święta mój lokator dostał Szoguna... Nie cierpię klimatów feudalnej Japonii. Nigdy nie lubiłem samurajów, szogunów i tym podobnych. Legendę 5 Kręgów omijam szerokim łukiem. Jednym słowem - na Szogunie właściwie postawiłem krzyżyk już na samym początku. To był mój błąd. Przy okazji od grudnia pracuje w sklepie sprzedającym planszówki, gry logiczne, łamigłówki etc. W asortymencie mamy rzecz jasna Szoguna. Spojrzałem na to olbrzymie pudło, przeczytałem opis, zobaczyłem pewną wieżę i zostałem namówiony do gry. I cholera. Nie wierzę, że to piszę, ale GoT wydaje się być przy Szogunie starszym i już niedołężnym bratem. Ale po kolei. Co lepiej rozwinął Szogun w porównaniu do GoT?
  • Rozkazy - w GoT ustawiamy odwrócone żetony z rozkazami na polach, gdzie znajdują się nasze jednostki. Wszystko sprowadza się do zdobywania i podbijania kolejnych terenów. Nic więcej. Tymczasem w Szogunie na każdym polu (prowincji) ustalamy rozkaz marszu, walki, budowy teatru czy też świątyni, pobierania ryżu bądź rekrutacji wojsk. Nie musimy wcale walczyć - możemy się rozwijać gospodarczo i kulturalnie. Walka wcale nie jest najlepszym dojściem do władzy.
  • Walka - w GoT zasada jest prosta. Sumuje się jednostki plus karty rodów i ustalamy kto ma większą liczbę. Natomiast co zrobił Szogun? Wprowadził jak dla mnie chyba jedną z fajniejszych rzeczy jakie mi dane było widzieć w grze planszowej. Mowa o "wieży bitewnej" do której wsypuje się nasze wojska i wrogie (w postaci małych sześcianów) i wrzuca do owej wieży. Wygrywa ta armia, której jednostek wypadnie więcej. Emocje podczas walki są wielkie, a ten element losowości wcale nie jest taki losowy jak się na pierwszy rzut oka wydaje, gdyż jeśli podczas tej walki nie wypadną nasze jednostki, to oznacza to ni mniej, ni więcej, że wypadną w kolejnej walce. Także każda bitwa jest niesamowicie emocjonująca, a nie jak to ma miejsce w GoT - wystarczy chłodna kalkulacja i po walce.
  • Warunki zwycięstwa - w GoT należy zdobyć 7 miast w ciągu 10 tur. W Szogunie trzeba mieć dużo prowincji, dużo teatrów, dużo świątyń, dużo zamków i za to wszystko zdobywa się odpowiednią ilość pkt. Daje to znacznie więcej kombinacji i możliwości na dojście do zwycięstwa. Możemy więc wygrać grę poprzez agresywną taktykę i wojnę z drugim graczem bądź odizolować się gdzieś w rogu i w spokoju realizować wybrane przez siebie cele.
I bardzo ważny czynnik będący dla mnie podstawą do tego by stwierdzić, że Szogun jest jednak lepszy. W GoT zabawa na 3 osoby praktycznie mija się z celem. W Szoguna grałem w 3 osoby już nie raz i było bardzo fajnie (aczkolwiek wiadomo, że najlepiej mieć komplet 5 graczy). Gra o Tron dalej mnie bawi i dalej gra mi się w nią bardzo fajnie. Jednak swoim klientom zawsze polecam Szoguna. Mimo że nie znoszę tych japońskich nazw ;)

Komentarze


ment
   
Ocena:
0
W shoguna nie grałem, ale może warto spróbować -got daje radę, a skoro twierdzisz, ze S. jest taki zajefajny...
Wychodzi na to, ze też zostałem 'namuwiony'. ;)
09-02-2009 01:35
bukins
   
Ocena:
0
@ment

Akurat poprawiałem błędy ;P
09-02-2009 01:39
Neurocide
   
Ocena:
0
W GoTa gra się najciekawiej, kiedy nie zna się wszytskich wrogich kart, co z góry zakłada pewne błędy. Po x grach pamięta się je dobrze, toteż gry przeciągają się niemiłosiernie do 10 tury, bo gracze wzajemnie się zaszachowali - jedyny ratunek w kartach z 3 talii Westeros że coś namieszają. No i fakt, że na 3 i 4 osoby gra niedziała.

Może uda mi się spróbowac Shoguna - na 3 bodaj pionku, kolega zagrał (wiecie taki kumpel z ekipt GoTa) i nie był poztywnie nastawiony, toteż jakoś odechciało mi się kupna. No nic, będę musiał dac grze szansę.
09-02-2009 08:41
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Prawdopodobnie kupimy jednak wpierw Clash of Kings. Wczoraj rozgrywka w GoTa zajęła nam cztery i pół godziny, gdyż dobrze już znamy karty różnych stron i niektórzy gracze mają już doświadczenie i coś na kształt taktyki.

Dotychczas absolutnym mistrzostwem był gracz sterujący Greyjoyami (czarne) któremu udało się utrzymać siedem zamków już w drugiej turze.To było naprawdę zaskakujące. Od tego czasu pozostałe stronnictwa grają bardziej agresywnie w kierunku czarnego, bo po prostu nie można zostawić go bez kontroli.
09-02-2009 09:06
Neurocide
   
Ocena:
0
Proponuje Storm of Swords
09-02-2009 10:29
ajfel
    bardzo lubię obie gry
Ocena:
0
ciężko by mi było wskazać lepszą, ale gdy zaczynam sobie analizować, co przemawia na plus poszczególnych tytułów, to jednak wygrywa Shogun:

Na plus GoT:
- świat G.R.R.Martina
- imho więcej interakcji mdzy graczami.
- niewielka losowość (w Shogunie za sprawą losowania prowincji na starcie nie zawsze są równe szanse, wieża bitewna - mimo iż świetny pomysł, czasami jednak bywa złośliwa).

Na plus Shoguna:
- czas rozgrywki
- wieża bitewna - rewelacja! :), nawet jeśli czasami zaskoczy wszystkich wynik bitwy - frajda dostarczana przez ten mechanizm jest niesamowita:)
- zdecydowanie wyższe replayability (dwa warianty planszy i inne ustawienie początkowe w każdej rozgrywce). Replayability GoT rośnie za sprawą dodatków, ale to także winduje koszty.
- zdecydowanie lepsza skalowalność (w GoT 5 lub 6 z CoC to jedyny rozsądny wariant)
- cena (w GoT na dłuższą metę bez dodatków ani rusz)
09-02-2009 10:51
memnos
   
Ocena:
+1
Ja tam nie wiem, czy w ogóle można porównywać te dwie gry. W GoCie od początku do końca chodzi o wojnę i militarne zmagania i tylko tak można wygrać. W Shogunie atakowanie kogokolwiek ma sens tylko jesienią, a nie raz widziałem zwycięstwa osób, które przez całą grę nikogo nie atakowały. Nigdy za to nie widziałem zwycięstwa mocno agresywnego gracza. Tu chodzi tylko o zbieranie punktów, jak w każdej eurogrze (którą Shogun jest, tylko że zamaskowaną).
09-02-2009 11:03
~nikt

Użytkownik niezarejestrowany
    Walka
Ocena:
0
Walka w Shogunie mi w ogóle nie podpasowała. Jest w niej za dużo losowości. Możesz uzbierać sobie przeważającą ilość wojsk a i tak może okazać się że przegrasz bo w wieży zostaną twoje wojska a wypadną jakieś resztki przeciwnika. równie dobrze można rzucać monetą - reszka wygrałem ja, orzeł ty.

W GoTie natomiast walka jest prawie tak dobra jak w najlepszej grze strategicznej świata - SZACHACH.
Lubię jak w grze strategicznej/taktycznej szalę przeważa CHŁODNA KALKULACJA a nie nieprzewidywalny los.
09-02-2009 11:24
Chavez
   
Ocena:
0
bukins - jak wyglada kwestia interakcji miedzy graczami?
09-02-2009 11:52
neishin
    dla mnie
Ocena:
0
Shogun wygrywa. Może dlatego, że GoTa ścierpieć nie potrafię - mierzi mnie granie właśnie 4,5 godziny. Sam ustawiam rozkazy szybko, a potem czekam pół godziny na innych graczy - masakra.
09-02-2009 11:57
ajfel
   
Ocena:
+1
memnos - ciekaw jestem gdzie wyznaczasz granicę między ameritrashem / zamaskowaną eurogrą / niezamaskowaną eurogrą - i czemu w ogóle mają służyć takie nic nie znaczące klasyfikacje.

O Twilight Imperium też mogę powiedzieć, że Petersen zakonspirował tam eurogrę, bo najważniejszy element mechaniki zerżnął z Puerto Rico:-)

Obie gry imho bardzo dobrze nadają się do porównań.
GoT i Shoguna wiele łączy:
- gry strategiczne oparte na kontroli obszarów
- zmienna kolejność graczy
- ograniczona ilość rozkazów, które w fazie planowania, w tajemnicy przed rywalami wydajemy w wybranych prowincjach

W Shogunie zbieramy punkty, w GoT nasze punkty stanowi ilość kontrolowanych miast.
Wojna z GoT jedyną słuszną drogą do sukcesu? I tak i nie. Każdy kto w GoT grał, zna rolę blefu i dyplomacji, bo wojowanie z wszystkimi rodami jednocześnie raczej sukcesu nie przyniesie.

I słówko odnośnie wypowiedzi anonima:
- o walce w Shogunie piszesz głupoty, porównując do rzutu monetą i tyle:) Element losowości owszem istnieje, ale nic w przyrodzie nie ginie - jeśli przegrasz bitwę, w której miałeś dużą przewagę (co zdarza się niezmiernie rzadko), to masz ogromny support w następnej bitwie.
Wieża z Shoguna ma także jeszcze jeden ogromny atut: bitwy w tej grze są krwawe. Nawet jeśli wygrasz, twoja armia ponosi straty, często ogromne. W GoT tego brakuje, jak wygrasz, twoja armia jest nietknięta.

Porównanie GoT do szachów też jest chybione. Wszystkie kalkulacje szlag trafi, gdy przed zaplanowaną przez ciebie bitwą, rywal rozegra inną, mało istotną - tylko po to, by odświeżyć swój deck. Poza tym supporty "trzeciego" gracza, które do ostatniej chwili nie wiadomo kogo wesprą - to czyni walkę w GoT fajnym mechanizmem intryg, blefu, łapówkarstwa, któremu niestety może towarzyszyć czasami trochę kingmakingu. Owszem, losowości w tym niewiele, znaczącą rolę odgrywa jednak interakcja, której w abstrakcyjnych szachach brak.

edit:
neishin - niestety, ale jeżeli chodzi o czekanie na pozostałych aż zaplanują rozkazy, w Shogunie jest dokładnie tak samo.
09-02-2009 12:00
Ezechiel
   
Ocena:
0
"Owszem, losowości w tym niewiele, znaczącą rolę odgrywa jednak interakcja, której w abstrakcyjnych szachach brak. "

BTW Właśnie udało Ci się znaleźć kryterium na podstawie którego będę definiował interakcję. Dla mnie w szachach jest więcej interakcji niż w GoT - bo każde posunięcie w szachach ma bezpośredni wpływ na działania drugiego gracza. Nie będę się tutaj spierał o definicję - ale kryterium dobre.

Szachy nie są dla mnie najlepszą grą strategiczną świata. Są najlepsze na niwie logki czy planszówek w ogóle. Ale od gier strategicznych oczekuję odrobiny losowości, symulującej nieprzewidywalność sytuacji wojennych.
09-02-2009 12:13
bukins
   
Ocena:
0
@Chavez

Interakcja w obydwu grach między graczami jest porównywalna i bardzo duża. Dużo dyskusji nad przejęciem terenu, dzielenie się prowincjami, wbijanie sobie noża w plecy w najmniej odpowiednim momencie - rozkazy w obydwu grach są tajne co powoduje, że nigdy do końca nie wiadomo czy ugadaliśmy się z drugą osobą. Wg mnie zarówno GoT jak i Szogun to ten sam typ jeśli chodzi o interakcję :)

@memnos

Uważam, że w GoT z powodzeniem mogłyby się znaleźć elementy te co w Szogunie - gra na pewno by na tym zyskała.

@ajfel

Podpisuje się pod wszystkim rękami i nogami :)
09-02-2009 12:26
Chavez
   
Ocena:
0
bukins - dzieki :) Hmm, zeby jeszcze tylko cena Shoguna nie dobijala ;P
09-02-2009 12:34
ajfel
    @Ezechiel
Ocena:
+1
w świetle Twojego kryterium (poniekąd słusznego, w dosłownym rozumieniu słowa interakcja) faktycznie w szachach interakcji nie brakuje.
Podobnie w warcabach, backgammonie, chińczyku i we wszystkich grach, w których istnieje pierwiastek agresji, zbijanie pionków, albo nawet wspólna pula ograniczonych zasobów - jak we wspominanym już tutaj Puerto Rico. Taka interakcja upływająca w grobowej ciszy, niedostrzegalna okiem gapiów;-)
Oczywiście moja wcześniejsza wypowiedź oparta była na innym rozumieniu interakcji w rozgrywce.
09-02-2009 12:54
memnos
   
Ocena:
0
@ajfel
Generalnie uważam podział na eurogry/ameritrash za raczej trafiony i większość gier można wrzucić do jednego, albo drugiego worka. A po co to dzielić? A po co się dzieli muzykę na miliard podgatunków? Chyba dla łatwiejszego rozeznania co się komu może podobać. Tak mi się zawsze wydawało.

A dlaczego uważam Shoguna za zamaskowaną eurogrę? Z dwóch powodów - po pierwsze wieży, dodającej element losowy do gry, czego się zwykle w eurograch nie spotyka, a po drugie nierównej sytuacji startowej poszczególnych graczy. Ale mimo wszystko, ze względu na system punktowania i fakt, że wojsko jest raczej przeszkadzajką dla innych i obroną swoich terenów przed tym, niż efektywną drogą prowadzącą do zwycięstwa klasyfikuję Shoguna jako eurogrę.

A co do blefu, przekupstw, szantaży itd. - jak dla mnie to jest integralna część wojny ;).

@bukins
Jakoś sobie nie wyobrażam budowania budynków w GoCie. W książce, w każdym bądź razie, budowanie świątyń nie było ukazane jako jedno z głównych zajęć żadnego Lorda ;).
W drugim dodatku co prawda zamieniono warunek zwycięstwa z kontroli miast na zdobywanie punktów, ale nie mają one raczej nic wspólnego z tymi Shogunowymi.

A tak na marginesie to też uważam Shoguna za lepszą grę. Bardziej lubię GoTa, ale to tylko indywidualna preferencja. Shogun jest krótszy, bardziej wybaczający błędy (rzadko skazując któegoś z graczy na totalną marginalizację) i łatwiej znaleźć do niego współgraczy. Było, nie było, żeby się dobrze bawić w GoTa potrzeba 4-6(w zależności od dodatków) graczy nastawionych na dość specyficzny rodzaj rozrywki, sprowadzający się do podżynania sobie gardeł :).
09-02-2009 13:07
Mandos
   
Ocena:
+1
@Ezechiel
Szachy nie są dla mnie najlepszą grą strategiczną świata. Są najlepsze na niwie logki czy planszówek w ogóle.

Nie zapędzałbym się aż tak daleko. Najlepszą grą strategiczną jest oczywiście Go, na drugim miejscu są Shogi, a szachy międzynarodowe dopiero na trzecim ;).
09-02-2009 13:07
ajfel
   
Ocena:
0
@memnos
Ja również uważam podział na eurogry/ameritrash za trafiony, określa dwie odmienne w założeniach szkoły projektowania gier. I fajnie. Jeżeli jednak jakiejś gry (a jest ich cała masa) nie da się jednoznacznie wrzucić do jednego wora, to rozdrabnianie klasyfikacji już niczemu nie służy imho. Dokładnie tak, jak ze wspomnianą przez Ciebie analogią do pierdyliona gatunków muzycznych. Bo można łatwo oddzielić death metal od bluesa. Ale Gothic symphonic melodic death metal z naleciałościami true norwegian blacku to już klasyfikacje nie tylko idiotyczne, ale i cholernie subiektywne.

IMHO nie ma czegoś takiego jak zamaskowane eurogry. Albo coś dokładnie się wpisuje w jedną z nieformalnych definicji, albo mniej lub bardziej czerpie z poszczególnych szkół.

Sądzę, że zabrniemy w ślepy zaułek zastanawiając się czy Shogun bardziej JEST eurogrą, niż GoT NIE JEST ameritrashem :)

09-02-2009 13:55
neishin
    :D
Ocena:
0
ajfel - z moim partii (a było ich sporo) stwiedzam, że W Shogunie nie czekam na innych graczy. Całość rozkłada się o dostępność złota - jak się go ma mało (a zawsze się go ma za mało:D) to od razu można niektóre rozkazy odłożyć, co powoduje zawiężenie możliwości wyboru.

W GoTcie zdarzało się, że czekałem po 15-20 minut. W Shogunie nie przekroczyłem 5 minut oczekiwania. Co także znacznie skraca czas rozgrywki - dla mnie GoT z 4,5h (a bywało i dłużej) trwa za długo. Shogun to 2, czasnem 2,h godziny, po którym można się przerzucić na coś lżejszego.
09-02-2009 14:57
~nikt

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Oczywiście, że z tym rzutem monetą ( z szachami też) trochę przejaskrawiłem sprawę - ale ten dziwny i ciężko przewidywalny element losowy sprawia, że do tej gry raczej nie wrócę.
09-02-2009 20:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.